Szarość absolutna. Tak wygląda mój mózg zimą. Ciężko mi znaleźć
cokolwiek pozytywnego w tej porze roku, bo chłód tak bardzo wgryza się w
każdą komórkę mojego ciała, że wszystkie siły skupiam na tym, aby mnie
nie zjadł. On, ten chłód. Dlatego też jednym z bardziej przejmujących
filmów, jakie widziałam, był „Marsz pingwinów”. One tam stały, te
pingwiny, długimi tygodniami i wystawały jajka z kolejnymi, niewielkimi
pingwinami, które na pewno nie mogły się doczekać, aż postawią stopy na
lodzie i postoją z pozostałymi, większymi pingwinami na wietrze, w
zamieci i niekończącej się pizgawicy. Na samą myśl cierpną mi stopy. Jak
już mówiłam, zima to dla mnie szarość absolutna. Zilustrujmy ją
lakierem o gorącej nazwie Moroccan Mud.
Moroccan Mud to pierwszy lakier od Joko, jaki trafił do mojej kolekcji i od razu okazał się strzałem w dziesiątkę. Gdy przybył na natolińskie włości, była późna wiosna i faktycznie kilka razy nosiłam go w czasie dni słonecznycha, ale wypiękniał w mych oczach dopiero wśród pierwszych jesiennych liści, po to, by zachwycić całkiem, gdy nadeszły śniegi. Tyle filozofowania, a sprawa jest prosta. Moroccan Mud to pięknie błyszcząca, kremowa szarość. Ot, po prostu.
Zdjęcia są brzydkie, bo paznokcie niechlujnie pomalowane. Z tego co pamiętam, niewiele zostało z drzemki Tomasza, a ja chciałam pomalować i jeszcze obfotografować. Byłam dumna z efektu, cyknęłam fotki, a potem na ekranie laptopa skórki i nierówności wstrząsnęły mną i moim poczuciem piękna. Zdjęcia przeleżały na dysku kilka miesięcy, nie zrobiłam nowych, aż w końcu stwierdziłam, że muszę się z Wami podzielić miłością do Moroccan Mud. Dlatego wybaczcie i wyobraźcie sobie, że u Was będzie on wyglądał pięknie. Bo będzie. Serio, serio.
Pędzel jest gruby i szeroki (producent nazywa go z jakiegoś powodu panoramicznym), podobny do tych w nieprofesjonalnej wersji lakierów Essie, bardzo łatwo się nim manewruje. Lakier jest przyjemnie gęsty i podobną gęstość trzyma po kilku miesiącach od otwarcia. Dobrze kryje już po jednej warstwie i najczęściej tak go zostawiam. Na zdjęciach widzicie właśnie jedną kolejkę. Schnie szybko, nieprędko ściera się na końcach, trzyma się dobrze (4–5 dni na pewno), nie barwi płytki i jedyne, co sprawiło, że odchodził płatami, to jakaś niewydarzona baza. Powiedziałabym, że jakość zachwycająca. Konsystencja i efekt po wyschnięciu przypominają mi Essence z serii Nude Glam (pisałam o nim tu: KLIK), tyle że w przeciwieństwie do Essence, J144 trzyma się paznokci. Seria Joko Find Your Color to lakiery z polimerami winylowymi, które mają chronić płytkę przed lakierowym złem i poprawiać trwałość. W kolekcji są odcienie o różnym wykończeniu, ale od razu mówię, że te ze świecidełkami mogą już nie robić takiego wrażenia jak odcień J144. Mam w kolekcji również złoto-zielonkawy Arabian Princess i mimo że sam kolor jest piękny, to łatwiej o prześwity i smugi (szarak nie smuży ani trochę). Tu możecie podejrzeć wszystkie odcienie: KLIK. Uwielbiam mojego szaraka!
Pojemność: 10 ml
Cena: 12,99 zł (tyle dałam w drogerii Jasmin)
Ocena: 6/6